wtorek, 27 października 2020
O mediach społecznościowych i tym, jak zostałam na wakacjach
Foto: arch. pryw. Zniknęłam. Czasami trzeba zniknąć i gdzieś się zaszyć. Ja pojechałam na wakacje. To miała być krótka wrzutka na Fanpage. Wyjdzie zapewne inaczej, bo tak akurat układają się myśli w mojej głowie. Czwartek, godz. 21 z minutami. Jestem sama, mąż jeszcze w pracy, jak to zwyczajowo w czwartek, a Marysia śpi. Słyszę ciszę. Czasu jest dużo w tej ciszy, ba!, powiedziałabym: bardzo dużo. Ocean. Nie posiadam się ze szczęścia.
Foto: arch. pryw., kreacja własna Ten tekst powstał, bo nagle zapragnęłam, byście coś o mnie wiedzieli. Na blogu, który rzeźbię i klecę od iluś lat, do tej pory nie było na to miejsca. Moje życie to nagromadzenie, a wręcz przesyt różnych treści. A mój blog to świat widziany moimi oczami. Taki trochę w tempie slow . Nie szukam materiałów dowodowych uzasadniających rozliczne, i jakże powszechne przesądy czy kalki myślowe. Badam, dociekam, sprawdzam, obserwuję. No i nazywam. Tak, nazywanie rzeczy po imieniu to dość istotna moja potrzeba .
środa, 20 maja 2020
O ciszy i chorobie, i co je ze sobą łączy, czyli koronne reminiscencje
Było jej dużo w ostatnich tygodniach. Takiej ciszy, w której nie wiadomo, co się za chwilę wydarzy. I jaki głos przyniesie. Cisze są różne. Każda brzmi inaczej. Tak jak w książce mojej córki, gdy nauczycielka w szkole muzycznej mówi do dzieci: „Posłuchajcie! Jest tak głośno, kiedy jest cicho”. Co ma na myśli? Ćwierkanie ptaków, szum przejeżdżającego auta, uderzanie w klawisze pianina, burczenie w brzuchu.
czwartek, 23 kwietnia 2020
O koronawirusie i tym, że wszystko, co ważne, samo nas znajdzie
Ten film oglądałam jako bardzo młoda kobieta i nie przypuszczałam, że wspomnienie o nim samo do mnie wróci, po latach. „Będziemy żyć jak dotąd. Pracować i płacić podatki. Nie trzeba robić zapasów. Nie będzie warunków do spekulacji. Niniejszym zamrażam wszystkie płace i ceny. Butelka wody będzie jutro kosztowała tyle co wczoraj”.
środa, 4 marca 2020
O tym, że strachu można się nie bać, czyli lekcja rozwagi
Bo może tak jak pokonaliśmy kryzys na rynku pracy, pokonamy teraz koronawirusa. Niech no znajdzie się jeden odważny... dziennikarz. Historia sprzed lat. Tekst, który opublikowałam na jednym ze swoich blogów, opatrzyłam słowem: Kryzys. I to w tytule. Auu! (Brzmiał on: „Sposób na kryzys”.) Zrobiłam zatem poważny błąd, na jaki zwracają uwagę teoretycy PR, a o którym mówił wykładowca na moich studiach. To słowo przyciąga, fakt, i w mediach to wiedzą, jednak – co do czego nie mam wątpliwości – może ono wywoływać bardzo negatywne emocje. Zwłaszcza jeśli bezkrytycznie wierzy się w to, co media nam przekazują.
Wkraczając w nowy rok, jak zwykle warto sobie zadać pytanie: jak długo przetrwa to, o czym myślimy i czego życzymy sobie tuż po owej magicznej godzinie dwunastej? No to mamy nowy, kolejny rok. Mam wrażenie, że w sieci, którą – owszem – przejrzałam pobieżnie zaraz pierwszego dnia (a jak być może się domyślacie, nie szukam tu informacji o charakterze kronikarsko-plotkarskim, i nie odwiedzam tego typu stron), jak na komendę aż roi się od treści poświęconych postanowieniom noworocznym. Czy warto i dlaczego się to nie sprawdza.