Kawa stała się nieodłączną towarzyszką mojego życia, dopiero gdy zostałam mamą. Ma wiele smaków. Piję kawę, a... czasami kilka. Nie potrafię się powstrzymać i – czego bym sobie nie obiecywała – nie potrafię z tego zrezygnować. Mnożę i wymyślam rodzaje oraz smaki: neska drobnoziarnista z zabielaczem i cukrem, inka, inka waniliowa (to w mojej kuchni nowość), cappuccino, nawet kawa sypana, ale tej najwyżej jedna łyżeczka – z cukrem, mlekiem albo cynamonem. Te kawy są lekkie, nazywam je delurkami. W zasadzie: to napoje kawowe.
Płacz, płacz, będzie Ci lżej! – o, taka reakcja jest w stanie spowodować, że łzy będą bolały mniej. Podanie chusteczki też wydaje się całkiem w porządku. Jak sam tytuł wskazuje, będzie refleksyjnie, z zadumą. Zapewne już w tym momencie wielu z was zrezygnuje z czytania tego wpisu. Nie lubimy pochylać się nad tematami takimi jak ludzki los, ból czy przemijanie, nie, to nie pasuje do naszej zabieganej rzeczywistości. Tym bardziej, takim refleksjom nie sprzyja wiosna, gdy wszystko budzi się do życia.
Nie tak łatwo jest oduczyć się kupowania, zwłaszcza tych rzeczy, które wydają się niepotrzebne. Różne smaczki wyciągam czasem z gazet, czasem po prostu gdzieś usłyszę. O konsumpcji sporo myślę w ostatnich miesiącach, właściwie zaczęłam myśleć, gdy wyprowadziłam się z Warszawy. Bo mieszkam w miasteczku kompletnie niezainteresowanym tym, żeby nadążyć za coraz szybszym tempem życia gdzie indziej. Ale to cenne doświadczenie. Teraz wiem, że żyjąc w mieście, w atmosferze ustawicznego pędu, sam nie wiesz kiedy przesiąkasz myśleniem o konieczności, a może raczej nieuchronności kupowania. W istocie zaś bez wielu rzeczy można się naprawdę obyć. Co więcej, kupowanie nie jest panaceum na wszelkie niedogodności.
niedziela, 12 kwietnia 2015
O tym, że dobry szef to nie ktoś, kto nosi spodnie bądź spódnicę
Nie lubię słowa: zarządzanie, ani też: rządzić. Są nie o mnie. W dyskusji o tym, kto byłby lepszym szefem: kobieta czy mężczyzna, chcę jednak wziąć udział, bo to taki społeczny i w gruncie rzeczy potrzebny dyskurs. Jako kobieta, poczułam się do niego zaproszona. Temat wydaje się fascynujący i w wielu budzi emocje. Kto jest lepszym szefem: mężczyzna, a może jednak kobieta? Czy płeć w zarządzaniu w ogóle ma znaczenie? Nie wątpię, że każdy z nas ma na ten temat swoją własną teorię. Albo i nie. Stoją za tym konkretne doświadczenia.