piątek, 22 grudnia 2017
O życzliwości i tradycji, czyli że magii Świąt Bożego Narodzenia można nie czuć
Już dawno, a może jeszcze nigdy zbliżające się Święta nie były dla mnie tak smutnym czasem. Święta i tak przyjdą. Czy my się do nich przygotujemy, czy nie. Będzie opłatek i składanie życzeń. Życzenia wymuszone bądź takie od serca. Również prezenty, które dajemy z serca bądź tylko dlatego, że… chcemy coś dać. Czujemy się bowiem zobligowani, a o dobry pomysł ciężko. To nie wyścig. Choć z pewnością już kulminacja świątecznych przygotowań, a wraz z nimi obsesyjnego myślenia o rzeczach, które zrobić trzeba. Albo, o których myślimy, że tak być musi, bo… Święta. Ja w tym roku mam inaczej. Nie czuję tej atmosfery, niewykluczone więc, że będzie bardziej niż zwyczajnie. Niejako ze zdziwieniem patrzę w kalendarz i pytam, sama siebie: To już?!
Efekt Marianny to zjawisko. Nie pytajcie mnie jednak, czy historia, którą zamieszczam na blogu, jest o Was. Zapytajcie o to samych siebie. W tamtym miejscu reguły gry były wyjątkowo niejasne. Ją zdziwiło, że o szczegółach związanych z powierzonymi jej obowiązkami nie opowiadał jej Szef. Sądziła, że to od niego dostanie klarownie przedstawione wymagania , tymczasem znalazła się w sytuacji, w której po prostu musiała się domyślić, na czym będzie polegała jej rola, i czym będzie się zajmować. Proszę zaprzyjaźnić się z koleżanką, z którą będzie Pani ściśle współpracować – jak mantrę powtarzał wciąż Szef.