Dziesięć lat temu grudzień pachniał początkiem. Zapisałam cztery wersy, które były dla mnie jak znak. A w tym roku grudzień pachnie prawdą o tym, co dla mnie ważne. Może to też początek?
Listopad przesuwa się powoli w niepamięć, ale jakoś wciąż zostaje.Jest jak cień mijającego roku – obecny, nawet gdy kalendarz mówi, że to już nie jego czas.
I może właśnie dlatego grudzień tak wyraźnie rysuje kontury: światła, zapachu igliwia,
poranków, które mają w sobie coś z tamtej obietnicy sprzed lat.
📜 Wiersz (2015):
Tak, pamiętam – głównie tęsknotę za życiem,
które chce się wydarzyć...
Dzisiejszy poranek pachniał choinką.
I obietnicą.
Coś zaczyna się dziać.
Życie.
To był trudny moment.
I jakże podniosły.
Za trzy dni miałam wrócić do Warszawy.
Po kilku miesiącach, które przeciągnęły się aż do dwóch lat, a momentami przeciągały się w nieskończoność.
Ten poranek był radosny.
Świt czegoś nowego.
„A więc to już…, wreszcie.
Wracam do siebie.
✍️ Kilka słów dziś
Wiersze mają to do siebie, że zostają – nawet wtedy, gdy my idziemy dalej.
Są jak maleńkie kapsuły czasu: zapisane słowa, które pachną jak grudzień sprzed lat.
Czasem wracają nie dlatego, że czegoś szukamy, ale dlatego, że przypominają nam, gdzie kiedyś znów zaczynało się życie.
Od małego znaku.
Od czterech wersów.
Od poranka, który pachniał obietnicą.
Bo dobrze jest przypominać sobie początki,
dawne tęsknoty i tamte chwile,
gdy życia nie było za dużo.
Ale jeszcze lepiej pamiętać,
że święta nie dzieją się w mitycznym „kiedyś”.
One wydarzą się – i wydarzały zawsze: tu i teraz,
w tym, co jest.
W tym, co mamy.
W tym, co potrafimy dostrzec.
I jakże podniosły.
Za trzy dni miałam wrócić do Warszawy.
Po kilku miesiącach, które przeciągnęły się aż do dwóch lat, a momentami przeciągały się w nieskończoność.
Ten poranek był radosny.
Świt czegoś nowego.
„A więc to już…, wreszcie.
Wracam do siebie.
✍️ Kilka słów dziś
Wiersze mają to do siebie, że zostają – nawet wtedy, gdy my idziemy dalej.
Są jak maleńkie kapsuły czasu: zapisane słowa, które pachną jak grudzień sprzed lat.
Czasem wracają nie dlatego, że czegoś szukamy, ale dlatego, że przypominają nam, gdzie kiedyś znów zaczynało się życie.
Od małego znaku.
Od czterech wersów.
Od poranka, który pachniał obietnicą.
Bo dobrze jest przypominać sobie początki,
dawne tęsknoty i tamte chwile,
gdy życia nie było za dużo.
Ale jeszcze lepiej pamiętać,
że święta nie dzieją się w mitycznym „kiedyś”.
One wydarzą się – i wydarzały zawsze: tu i teraz,
w tym, co jest.
W tym, co mamy.
W tym, co potrafimy dostrzec.

0 comments
Prześlij komentarz