Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zatrzymane w kadrze. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zatrzymane w kadrze. Pokaż wszystkie posty
wtorek, 12 grudnia 2017

O pracy i relacjach w pracy, czyli uwaga na drugi obieg

O pracy i relacjach w pracy, czyli uwaga na drugi obieg - Czytaj więcej »
Efekt Marianny to zjawisko. Nie pytajcie mnie jednak, czy historia, którą zamieszczam na blogu, jest o Was. Zapytajcie o to samych siebie. W tamtym miejscu reguły gry były wyjątkowo niejasne. Ją zdziwiło, że o szczegółach związanych z powierzonymi jej obowiązkami nie opowiadał jej Szef. Sądziła, że to od niego dostanie klarownie przedstawione wymagania , tymczasem znalazła się w sytuacji, w której po prostu musiała się domyślić, na czym będzie polegała jej rola, i czym będzie się zajmować. Proszę zaprzyjaźnić się z koleżanką, z którą będzie Pani ściśle współpracować – jak mantrę powtarzał wciąż Szef.

Czytaj więcej »

wtorek, 4 lipca 2017

O tym, że mówimy różnymi językami i dlaczego warto to doceniać

O tym, że mówimy różnymi językami i dlaczego warto to doceniać - Czytaj więcej »
To, jak do siebie mówimy, a także czy dialog w ogóle ma miejsce – jest dla mnie niesłychanie ważne. Wiecie, chodzi o takie sytuacje społeczne, gdzie człowiek ma do czynienia z drugim człowiekiem. Ot, choćby zapisy do lekarza. – Będzie zmiana terminu wizyty – pewnego ranka oznajmia mi głos kobiecy w słuchawce. Nie rozpoznaję numeru telefonu, który się wyświetla. No już pomijam, że „Dzień dobry!” na początku rozmowy w ogóle nie padło. Co po usłyszeniu takich słów może myśleć kobieta, która dość często bywa u lekarza z dzieckiem? A która jeszcze poprzedniego dnia myślała o tym, że najbliższa – ważna, bo długo oczekiwana wizyta – już pod koniec lipca.

Czytaj więcej »

wtorek, 31 stycznia 2017

O wizycie u psychologa, czyli zabawa w pomaganie

O wizycie u psychologa, czyli zabawa w pomaganie - Czytaj więcej »
Każdy z nas ma w głowie coś innego, gdy myśli: psycholog. A może taką myśl, czy skojarzenie – warto by rozebrać na czynniki pierwsze?! Przygotowuję się do rozmowy z psychologiem. To nie będzie zwykła wizyta. Nie, nie dlatego, że na hasło: psycholog, czy: problem, mam ochotę patrzeć sobie na buty, albo udawać, że sprawa nie istnieje. I nie, nie przejmuję się, nie mówcie mi, że wszystko będzie dobrze – to nie moja bajka. Kontakt z kimś reprezentującym tzw. psychiczną sferę naszego życia – to dla mnie wybór życia świadomego . Nie żadna kara ani wyrok.

Czytaj więcej »

środa, 25 maja 2016

O modzie i zwyczajności, czyli z życia Lemingradu

O modzie i zwyczajności, czyli z życia Lemingradu - Czytaj więcej »
Jeśli nie prowadzisz przed sobą dziecięcego wózka – to w tym miejscu, jakby nie istniejesz. Przesada?! A może punkt widzenia tylko jednej ze stron?! Miasteczko Wilanów – utożsamiane z prestiżem i snobizmem, budzące zawiść, i z pewnością chcące uchodzić za jedno z tych miejsc w Warszawie, w których wyznaczane są trendy. Jednak, nie sposób zaprzeczyć, jest tu czysto, ładnie i schludnie; co dla mnie osobiście – jako mieszkanki – jest akurat bardzo ważne.

Czytaj więcej »

piątek, 30 października 2015

O pracy i jej szukaniu, czyli istotny moment z życia mamy

O pracy i jej szukaniu, czyli istotny moment z życia mamy - Czytaj więcej »
Rozmowa w sprawie pracy, gdy jest się mamą i nikt nie czeka na nas z etatem? No ciekawe doświadczenie. Przygotowuję się do rozmowy kwalifikacyjnej. Kolejne prace, moje doświadczenia i umiejętności. Oczywiście, mocne i słabe strony, analiza zachowań. Przeglądam stare notatki. Refleksja? Nie ma powrotu do życia sprzed.

Czytaj więcej »

sobota, 23 maja 2015

O niezmąconym dążeniu do celu, czyli jak robiłam kopytka

O niezmąconym dążeniu do celu, czyli jak robiłam kopytka - Czytaj więcej »
Zaczęło się od kopytek, które chciałam zrobić. I to nie raz. No i wychodzi na to, że sporo tu mówię o sobie, ba!, może nawet trochę się chwalę. Zapewniam Was jednak, że umiem też mówić i o swoich porażkach. Początkowo planowałam zacząć ten wpis od słów: Jak lepiłam pierogi; w końcu pierogi są większym niż kopytka wyczynem sztuki kulinarnej. Brzmiałoby nieco chełpliwie, ale to w końcu lepiej dla wizerunku autora (czytaj: autorki), prawda?! Któż z nas lubi opowiadać o tym, że coś mu nie wychodzi… Zwłaszcza w kuchni, którą – i prywatnie, i publicznie – tak lubimy się dziś bawić. Uznałam jednak, że będę się ściśle trzymać faktów.

Czytaj więcej »

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

O piciu kawy i potrzebie relaksu

O piciu kawy i potrzebie relaksu - Czytaj więcej »
Kawa stała się nieodłączną towarzyszką mojego życia, dopiero gdy zostałam mamą. Ma wiele smaków. Piję kawę, a... czasami kilka. Nie potrafię się powstrzymać i – czego bym sobie nie obiecywała – nie potrafię z tego zrezygnować. Mnożę i wymyślam rodzaje oraz smaki: neska drobnoziarnista z zabielaczem i cukrem, inka, inka waniliowa (to w mojej kuchni nowość), cappuccino, nawet kawa sypana, ale tej najwyżej jedna łyżeczka – z cukrem, mlekiem albo cynamonem. Te kawy są lekkie, nazywam je delurkami. W zasadzie: to napoje kawowe.

Czytaj więcej »

piątek, 4 stycznia 2013

O skojarzeniach, które mogą być dobre i dlaczego warto je tworzyć

O skojarzeniach, które mogą być dobre i dlaczego warto je tworzyć - Czytaj więcej »
W tym tekście będą konkretne nazwy i konkretne nazwiska, inaczej to nie ma sensu. Z czym może się kojarzyć marka Atlas? Mnie w pierwszej kolejności przychodzi do głowy hasło: Klej ok. Może brzmi banalnie, ale jak widać – zapada w pamięć. W połowie 2010 roku firma poinformowała, że swój produkt, przeznaczony do glazury i sprzedawany z powodzeniem przez 20 lat, wysyła na emeryturę. Jest początek roku 2013, a hasło-rymowanka wciąż siedzi w głowie. Kolejne skojarzenie, związane z marką Atlas, to po prostu bocian. Bocian siedzący w gnieździe jest bowiem elementem logotypu firmy. Ba, gdy hasło to stało się rozpoznawalne, a procent z obrotów przedsiębiorstwa – przekazywany na promocję i reklamę – pozwalał zaszaleć, zdecydowano, że za te pieniądze przy drogach będą stawiane słupy z logo Atlasu, zwieńczone bocianami w gniazdach. W 2005 roku było ich już w Polsce ponoć blisko 1400. Ruch był dobry, bo przecież bocian biały to nieodłączny element krajobrazu polskiej wsi i wizytówka Polski na świ...

Czytaj więcej »

piątek, 24 sierpnia 2012

O nowym Dworcu Wschodnim, czyli jak ja się cieszę, że Warszawa się zmienia

O nowym Dworcu Wschodnim, czyli jak ja się cieszę, że Warszawa się zmienia - Czytaj więcej »
Foto: arch. pryw. Mój tata odwoził mnie tu kiedyś, gdy miałam wsiąść do pociągu, który potem wlókł się całą noc, na koniec Polski. Samej aż strach się było zapuszczać na Pragę. W odnowionym budynku Dworca Wschodniego w Warszawie, po raz pierwszy po latach, znalazłam się za sprawą redakcyjnego reportażu. Można się tu poczuć jak we wnętrzu nowoczesnej galerii handlowej – pamiętam, tak pomyślałam. A zaraz potem była refleksja, że może nieco inaczej, mniej technicznie opiszę to na blogu. No i tekst jest. W istocie chodzi o główną halę w dalekobieżnej części dworca. Moją uwagę zwróciła przede wszystkim stalowo-szklana ścianka, która oddziela – jak się dowiedziałam – część dzienną wnętrza od całodobowej, nazywanej też nocną. Osoby przemieszczające się tędy w ciągu dnia zapewne nie zobaczą więc tego przedzielenia, bo ścianka jest uruchamiana i „rozciągana” codziennie po północy, na kilka godzin. Ma się rozumieć, dostęp do kas jest przez całą dobę; również w hali kasowej mieści się pocze...

Czytaj więcej »