W tym tekście o dwóch zwrotach, które... jakoś mi nie leżą. Zajmuję pewnie dość niepopularne stanowisko, że cokolwiek można przecież starać się powiedzieć inaczej, prościej. Co o tym sądzicie? Wynotowałam sobie ostatnio osobliwy zwrot językowy. Ewa Błaszczyk w jednym z wywiadów mówi, że udaje jej się balansować pomiędzy życiem, które wiedzie jako aktorka, a swoją działalnością społeczną, a to dzięki temu, że za każdym razem przesuwa energię w inny obszar . Z jednej strony czuję, że znakomicie ją rozumiem i zwrot pasuje mi jak ulał. Oto pracuję na blisko ośmioletnim już laptopie, i cóż, przyznaję, że są momenty, kiedy mam ochotę krzyczeć, bo sprzęt działa tak wolno. A gdybym tak od razu kupiła nowy komputer, znaczy się – nie wstrzymywała się z tą decyzją, mam szansę (właśnie!) przesunąć swoją energię w inny obszar, nie tracąc jej na nerwy. Takie spalanie się przy starym sprzęcie jest zupełnie niepotrzebne.
W tej książce są zapiski o ludziach, chwilach bardzo intymnych, różne osobiste przemyślenia, dużo emocji. Mnie natomiast refleksje Jerzego Stuhra zostawiają głównie z obrazem młodych ludzi, wkraczających właśnie na rynek pracy. Choroba nowotworowa to dla większości czas pokory. Przystanięcia z boku, refleksji – takiej pogłębionej… Jerzy Stuhr zastanawia się nie tylko nad współczesnym teatrem, grą aktorską i światem tzw. celebryto-aktoro-głupków. Ważnym tematem, nad którym według niego warto się pochylić, jest rynek pracy młodych. Tak, o zasypywaniu ich umowami śmieciowymi też jest mowa – choć ten wątek autor pozostawia jakby w cieniu. W mojej ocenie jego stwierdzenia można odczytywać jako ironiczne albo wręcz zgryźliwe, ale w istocie mają one gorzki posmak. Oto fragmenty tych rozważań.