czwartek, 24 października 2019
O wchodzeniu w nowe środowisko, czyli przemilczane historie
Czasem książka przynosi słowa, tak jakby wydzierała nam je ze środka serca. Zupełnie niespodziewanie. Tę, którą mam na myśli, przeczytałam tylko raz. A do jej fragmentów wracałam wielokrotnie. Jest starsza niż ja. Kalendarz „Naszej Rodziny” na rok 1973, wydany przez księży pallotynów. Była pożyczona, więc musiałam oddać. Ale jeden z tych fragmentów znalazłam ostatnio, gdzieś, w swoich notatkach. Leżał tu od dawna, jak niepotrzebny plik. Kto mnie przekona, że słowa nie są ważne? Zwłaszcza jeśli rezonują z codziennym życiem...?! A to takie historie, które niejednokrotnie gotowi jesteśmy zamieść pod dywan. Albo których nie jesteśmy w ogóle świadomi. A szkoda. Nie ukrywam, że w czasie gdy znajduję ten plik, właśnie te słowa dotykają mnie szczególnie. Może i do Was to przemawia?
Październik to najlepszy czas na sadzenie większości drzew i krzewów liściastych. Pobudzaniu empatii, rozumianemu w ten właśnie sposób, warto więc robić dobry PR. – Nie zrywaj tych liści, bo roślina żyje...! Brzmi niewiarygodnie?! Ależ skąd. Nie dla dziecka. Słowa są autentyczne. Byłam kiedyś świadkiem podobnej scenki, przechodziłam akurat obok. To tak, jakby powiedzieć dziecku: – Nie bij, to boli. Tłumaczenie, że jest związek przyczynowo-skutkowy . Przedszkolaki dopiero do tego dorastają. Z drzewami, jak z bólem, jest podobnie.