środa, 20 maja 2020

O ciszy i chorobie, i co je ze sobą łączy, czyli koronne reminiscencje

Było jej dużo w ostatnich tygodniach. Takiej ciszy, w której nie wiadomo, co się za chwilę wydarzy. I jaki głos przyniesie.


Cisze są różne. Każda brzmi inaczej. Tak jak w książce mojej córki, gdy nauczycielka w szkole muzycznej mówi do dzieci: „Posłuchajcie! Jest tak głośno, kiedy jest cicho”. Co ma na myśli? Ćwierkanie ptaków, szum przejeżdżającego auta, uderzanie w klawisze pianina, burczenie w brzuchu.

Bardzo zatrzymały mnie te słowa w któryś z pandemicznych wieczorów, gdy czytałam Marysi książeczkę „Zuzia idzie do szkoły muzycznej”. Bo pomyślałam sobie wtedy o jeszcze innej ciszy, a mianowicie takiej, którą niosą słowa Dezyderaty, towarzyszące mi w przeddzień tegorocznych Świąt Wielkiej Nocy: „Przechodź spokojnie przez hałas i pośpiech, i pamiętaj, jaki spokój można znaleźć w ciszy”.

Hałasu i pośpiechu w te święta było mało. Takie mam wrażenie. To były święta z pewnością inne niż wszystkie dotychczasowe. Ci, którzy nie wyjechali z Warszawy, pozostali w domach. W Wielką Sobotę po południu, gdy jechałam przez miasto autobusem, w moim odczuciu cisza aż dudniła w uszach. Oczywiście, mnie do tego nakłada się cały aspekt związany z wiarą, bo przecież mówię tu o godzinach oczekiwania na największe wydarzenie tych świąt. Niemniej jednak, życie tak jakby zamarło. Spauzowało. Autobus wiozący jednego pasażera, który to fakt w tym mniej więcej czasie relacjonowała w mediach społecznościowych koleżanka, przestał budzić zdziwienie. (Gdy ja jechałam autobusem, poza mną było jednak parę osób.)

Tęsknicie za tłumem i gwarem?

I jeszcze Wielki Piątek, gdy z kolei ktoś z bliskich relacjonował mi artykuł napisany przez pewnego hierarchę kościelnego, w którym ów stwierdza, że cisza, którą teraz wielu słyszy, może stać się przekleństwem. Nie znalazłam potem tego tekstu w sieci. Nieważne. Od razu natomiast przypłynęło wspomnienie zwyczaju nawiedzania Grobów Pańskich, który od lat był w mojej rodzinie, i tego jednego – szczególnego grobu. Kościół Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny na warszawskiej Starówce, w bocznej kaplicy siedzi mężczyzna (manekin – sensu stricte) z pilotem w dłoni. Przed nim – telewizor. Gdzieś obok napis głosi, a są to słowa z Księgi Powtórzonego Prawa: „Kładę przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo”.

Jedno krótkie skojarzenie. I taka myśl: ile rzeczy można znaleźć w ciszy! Czy warto od niej uciekać?!

No i obrazek z początku wielkiej pandemii. W przedszkolu zajęcia dydaktyczno-wychowawcze są już zawieszone, w salach przebywa zaledwie garstka dzieci. W szatni natykam się na tatę, który przyszedł po swojego syna, i gdy tak siedzimy – czekając na nasze pociechy – jednemu z nas wyrywa się: – Ale cisza! (Sama w myślach kończę: Cóż, to taka moja strefa komfortu, którą musiałam opuścić jakiś czas temu.) Kto ma dziecko w przedszkolu, bądź był tutaj w jakichkolwiek innych okolicznościach, ten wie, że cisza jest raczej niespotykanym zjawiskiem. Nikt nie przewidział jednak, że z przedszkolem i wszelkimi miejscami życia społecznego rozstajemy się na dłużej niż kilka dni. I na jak ciężką próbę może nas wystawić ta cisza. Bo wraz z nią przyjdzie i zmęczenie. Między innymi zmęczenie tą ilością treści wokół.

Czytam właśnie książkę o mężczyźnie z zespołem Aspergera, który o swojej przypadłości dowiedział się w wieku 40 lat, a który z tej racji przez całe życie zmagał się z innego rodzaju ciszą. To po prostu brak bodźców. Jak o sobie mówi, potrafi odczuwać radość, smutek, miłość, gniew, ale specjalne okablowanie w mózgu powoduje, że te uczucia uruchamiają się u niego dopiero po długim czasie. Brzmi niewiarogodnie, nieprawdaż?! Brak umiejętności instynktownego „czytania” innych ludzi nauczył się za to nadrabiać dokładną obserwacją i logiczną analizą ich zachowań. „W zależności od sytuacji może to być błogosławieństwo lub przekleństwo” – podsumowuje. I znów, zbitek tych samych, dwóch słów.

Które z nich bierzecie dla siebie?

2 komentarze:

  1. widzę sama po sobie jak ta cisza mnie męczy. nie chodzi tu oczywiście o brak dzwięków, ale o brak konkretów. To zdecydowanie może być chorobą, a ci, którzy muszę siedzieć w domu sami, w ciszy, są prawie jak przeklęci...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo brak konkretów - to brak pewności. ;-)
      [Choć w zasadzie, emotka powinna tu wyrażać smutek.]
      Wg mnie, drugi z bagaży, który musieliśmy wziąć na plecy. I w sumie, dźwigamy cały czas...

      Usuń