środa, 27 czerwca 2018

O pomyśle na wyjście poza rodzinne schematy wychowawcze, czyli z kalendarza zadziwień

Okazuje się, że o Korczaku wiedziałam niewiele. Jak zwykle, czytając książkę, zapisuję sobie wartościowe myśli.


Tytuł mojego wpisu, a właściwie drugą jego część, wymyśliłam jakiś czas temu. Ale nie pasował do żadnego z tekstów, które mam w swojej głowie. To było o moim życiu, i moim byciu mamą. I o potrzebie rozumienia własnego dziecka – nie według dostępnych mi, znanych wcześniej wzorców.

Mianem zadziwień właśnie, określana jest postawa wprowadzona i propagowana przez Janusza Korczaka. Przeczytałam o tym we wstępie do jego książki „Momenty wychowawcze”, i mile mnie to zaskoczyło. Chodzi o „zadziwienie dzieckiem.

Korczakowska postawa nie należy jednak do prostych recept związanych z wychowaniem. Również samej książki nie czyta się łatwo, bo styl pisania nie został uwspółcześniony. Chodzi przede wszystkim o cytowane tu wypowiedzi: one brzmią tak, jak – podejrzewam – brzmiały i przed stu laty. No cóż, autorowi pozwolono być sobą.

Czytam wolno, czasem nawet nie otworzę książki, trzymając ją na kolanach. Zaczęłam domniemywać, że pewne słowa czy też myśli zostaną we mnie na dłużej – i chciałabym zachować jakiś namacalny ich ślad. Stąd pomysł, by zajawkę, która pojawiła się już na Facebook'u (tutaj), rozbudować i przenieść w miejsce, gdzie po prostu nie zginie. Czyli na blog.

Zamieszczam fragmenty, które mnie urzekły. Nie podejmuję się recenzji, lektura waży (w przenośni, oczywiście) zbyt dużo. W jej treści z pewnością warto rozsmakować się samemu.

*  *  *

„Czym gorączka, kaszel, wymioty dla lekarza, tym uśmiech, łza, rumieniec dla wychowawcy. Nie ma objawu bez znaczenia. Trzeba notować i zastanawiać się nad wszystkim, odrzucać, co przypadkowe, łączyć, co pokrewne, szukać kierujących praw. Nie – jak żądać, czego żądać od dziecka, nie – jak nakazywać i zakazywać, ale – czego mu brak, czego nadmiar posiada, czego żąda, co dać może. (...)

Miast dąsać się, że jest inaczej, niż mieliśmy prawo oczekiwać – zjawia się obiektywne, badawcze «dlaczego?», bez którego nie zdobywa się doświadczenia, nie tworzy, nie kroczy naprzód, bez którego nie ma wiedzy”.

„Lepsi wychowawcy zaczynają prowadzić pamiętniki, ale zarzucają rychło, bo nie znają techniki prowadzenia notatek, nie wynieśli z seminarium nałogu protokółowania swej pracy. Zbyt wiele wymagając od siebie, tracą ufność w swe siły; za wiele żądając od notatek, tracą wiarę w ich wartość.

Jedno mnie raduje, inne smuci, dziwi, niepokoi, gniewa, zniechęca. Co notować, jak notować?

Nie nauczono. Wyrósł z sztubackiego pamiętnika, który się chowa przed papą pod materac, nie dorósł do kroniki, którą się wymienia z kolegą, omawia na zebraniach i zjazdach. Uczono go może notować cudze wykłady i cudze myśli, nie – własne”.

„Trudno fotografować słowami, co się ma przed oczami, co utrwaliło się jako w locie pochwycony «moment»: objaw indywidualny – ucznia, czy generalny – zespołu. Moment sam w sobie niewiele oznacza. Prowokuje do dopełnienia, do odpowiedzi na pytania: czego moment, jaki moment, czyj moment?”.

„W świecie uczuć dzieci są od nas o wiele bogatsze, uczuciami myślą. Jeśli zadaję sobie gwałt, opisując scenę – czym byłoby moje  wtrącenie się do tego, co zaszło? «Haneczko, brzydko zabierać – oddaj!, Helciu, brzydko bić – przeproś!». (...)

Helci grabią sześcianki: prosi pokornie, bo wie, że życie krzywdzi, obronić się nie zdoła, a nie chce uciec. Tu nie wyrazy, ale głos cichy, smutny, wyraz twarzy, postawa. Żadna aktorka nie będzie umiała tak prosić o ratunek, o wyrozumiałość, o litość. Jakże genialną jest natura, która pozwala trzyletniemu dziecku być tak uosobieniem prośby. A wyrazy? Takie proste: «Haneczko, ja cię proszę, nie bierz mi klocków». (...)

Dzieci się rozumieją, to ja jedynie mogę udawać, że nie rozumiem; moje komórki mózgowe, moje struny głosowe, cały ja ze swą przeszłością, gdzie tyle było – wszystko to jest uosobieniem brudu i fałszu wobec cudnego misterium dźwięków, tonów zwiewnych, srebrnych. Nie ma tu miejsca na naukowe rozumowania, jest nastrój, jest święta rozmowa uczuć, których nie ma bodaj prawa dotykać nauka. Rozważać będę, ale krzywdzę tym siebie...”.

----------
Cytowane fragmenty pochodzą z książki Janusza Korczaka pt. „Momenty wychowawcze” (Wyd. Dragon, 2017).
W niektórych miejscach pozwoliłam sobie na skróty – by zrozumiały był sens wypowiedzi, jako całości.

0 comments

Prześlij komentarz