piątek, 16 lutego 2018

O grzeczności i innych demonach, czyli gdy trendy związane z wychowaniem się zmieniają, a książka zostaje

Foto: arch. pryw.

Jak łatwo projektujemy na innych to, co sami myślimy. Robimy to nawet własnym dzieciom.


Książka o królewnie Lence zauroczyła mnie, doprawdy, do tego stopnia, że postanowiłam wziąć ją – w zamian za inną – z pobliskiej, zaprzyjaźnionej kawiarni. Słowa w tytule „...nie chce być grzeczna” (opisujące bohaterkę) podziałały jak magnes. Pierwszy raz przebrnęłam przez lekturę bez zastanowienia. Jakież jednak było moje zdziwienie, i rozczarowanie zarazem, stwierdzeniem, które znajduję na jednej z pierwszych stron, a które przykuło moją uwagę przy entym czytaniu, dowodzące, że Lence „robienie na złość wszystkim wkoło sprawia radość”.

Rok wydania książki: 2012, sugeruje, że poziom wiedzy psychologicznej, w tym dotyczącej rozwoju emocjonalnego dzieci, był już na niezłym poziomie. Nie, to nie novum, że przedszkolak dopiero pomału wkracza na drogę prowadzącą do dostrzegania w postępowaniu innych osób – intencji. Na przykład jeszcze nie rozróżnia, czy zdarzenie było czyimś celowym zachowaniem, czy raczej wypadkiem. Umiejętność nieprzypisywania ludziom intencji, których ci nie mają – to już, zdecydowanie, wyższa szkoła jazdy, niedostępna nawet dla niektórych dorosłych. Czy przedszkolak jest zatem w stanie dążyć do wywoływania u innych określonych emocji?

Zbieg okoliczności, że również ostatnio zetknęłam się ze stwierdzeniem, nie po raz pierwszy zresztą, że moje dziecko (l. 4) jest złośliwe, tj. robi mi celowo na złość. No i, oczywiście, powinnam iść z nim do psychologa.

Łapię się za głowę. Nie dowierzam...

Rzecz jasna, nie z powodu trafności czy też nie, owych pospiesznych diagnoz.

Król i królowa Rozległej Krainy, rodzice Lenki, postanowili wziąć sprawy w swoje ręce i wezwali doradców państwowych, którzy wymyślą, „jak odmienić przykry charakter królewskiej córki”. Jasne, łatwo jest na podstawie kilku zachowań wydać werdykt na dziecko, przypisując mu w dodatku określone cechy. I zwalić wszystko na nie.

Nie brnę dalej.... A przynajmniej nie w tym tekście. Właśnie łapię się na tym, że nigdy nie komunikowałam mojemu dziecku, że „ma być” grzeczne. Cóż, i zdecydowanie się z tego cieszę.

0 comments

Prześlij komentarz